Chciałbym zostać kimś, kim nigdy nie będę, przepoczwarzyć się w kłębowisko mniej niż bardziej rozrzuconych atomów i jonów, okryć się wiatrem elektronów, krążących niepostrzeżenie miliardy lat we wszechświecie, potrafić odczytać ich wcześniejsze pochodzenie, późniejsze przeznaczenie. Głębiej zanurzać chochlę w informacjach, czerpać z nich wszystko co niosą. Chciałbym, aby inni ludzie żyli w tej samej świadomości co ja obecnie, nie zmieniając się zbytnio...
Spojrzenie zawsze zależeć będzie od subiektywnych odczuć obserwatorów, dlatego sądzę, że nawet, gdybym wymienił wszelkie cząstki mojego jestestwa, w ich oczach pozostałbym niezmienną cząstką materii, obrobioną już bryłą materiału z dodatkową zmarszczką na czole. Po kilkunastu iteracjach, może i stałbym się nawet gorszym... W zasadzie: nie miałbym nic przeciwko, gdybym delikatnie stał się gorszym człowiekiem, o ile byłoby mi z tym choć troszeczkę lepiej niż teraz. Moje bolączki odeszłyby nie daleko lecz blisko, nie musiałbym jednak już po nie sięgać, a kiedyś mógłbym je zakopać głęboko pod przyszłym regolitem, rumoszem skalnym, gnijącą materią organiczną, zepsutym powietrzem i nie wracać do tego już nigdy.
Przyznam, że powoli stałem się znów ateistą samego siebie. Kiedyś, gdy to przeszkadzało, zwalczyłem to chowając dumę głęboko w kieszeń. Okazało się, że duma wyszła z kieszeni sama dość prędko pochwalona, jednak z braku światła słonecznego jej nadgniła część wlecze się za mną już kilka lat. Moja wartościowość spadła, a gdy to zauważyłem było już za późno. Przepadłem. Stałem się kimś, kim od zawsze byłem, jednak nikt tego wcześniej nie zauważył. Młodzieńczy bunt wypalił się wcześniej niż u innych, należałoby więc pozostać w spokoju obecnego stanu rzeczy, trzymać jedynie ręce w kieszeni, jedną na scyzoryku, a drugą na blistrze aspiryny. Ech...
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników witryny Michała Sternadela. Witryna Michała Sternadela nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.
|