Zapewne jest wielu z Was, którzy najnormalniej w świecie mi nie uwierzą -- przede wszystkim chyba Ci, którzy znają mnie z życia realnego, ale również i Ci, którzy mieli styczność z poufnymi hasłami, które tworzyłem dla nich...
Dzisiaj około godziny 11:20, obwarowany dwoma komputerami, instrukcją obsługi UPS\'a oraz dodatkowego modułu baterii, z laptopem na kolanach przez 12 minut dumałem. Gdybym stanął naprzeciw siebie, uśmiałbym się do rozpuku -- moje silnie zmarszczone czoło ku dołowi, przymrużone z wysiłku oczy i obawa w co chwilę cofających się palcach z nad ciemnej jak noc klawiatury laptopa. Grymas wdarł się na usta, oczy samoczynnie powędrowały w kierunku sufitu, plecy oparły się mocniej na powiedzmy, że ergonomicznym krześle. Poirytowanie w żyłach rozprowadziło się błyskawicznie, a ja sam sobie nie mogłem uwierzyć, że wreszcie się to stało...
...zapomniałem hasła,
dokładniej, początkowej jego składowej. Złośliwi mogą zacząć wytykać mnie palcami, bowiem hasła używałem prawie codziennie przez ostatnie 6 lat (wiem, wiem, że o całe 5 lat i 11 miesięcy za długo). Słońce powiada, że to z przemęczenia i dłubania przy tych komputerach. W rzeczy samej, ostatnio moja głowa musiała przyswoić dość sporą ilość przeróżnych haseł do kont administratora. Trudność polega w tym, że owe hasła nie mogą być proste jak kwiatek, gdyż zabezpieczają pokaźną już bazę danych osobowych, a zgodnie z ustawą hasło musi składać się z co najmniej ośmiu znaków, wielkich i małych liter, i znaków specjalnych lub cyfr, i zmieniać się w okresie nie dłuższym niż miesiąc na inne. Pozostało mi chyba współczuć samemu sobie.