Dzisiaj musiałem wykonać własne zdjęcie potrzebne do jakichś tam papierzysk. Udałem się więc do fotografa, z myślą, że będę patrzył w lśniący szklany obiektyw jakiejś wysłużonej lustrzanki. Ciężko mi było zamknąć usta z wrażenia, kiedy to zobaczyłem na statywie kompaktowy aparat marki K... wielkości dwóch pudełek papierosów. Podejrzewam, że to właśnie dlatego w pomieszczeniu błyskało się aż cztery razy. Efekt -- wcale nie aż tak zadowalający -- mam wrażenie, że zdjęcia są zupełnie nie ostre. Z resztą i tak ich długo nie będę oglądał.
Kiedy już zagościłem w domu, w moje myśli uderzył pomysł, że pasowałoby już wreszcie wymienić moją wizytówkę, która już trochę się zestarzała. W tym półroczu wybór padł na wersję wektorową, więc odpaliłem Inkscape i zacząłem dłubać takie sobie wypociny (zdjęcie). Zanim wydrukuję nową wersję miną zapewne wakacje, więc jeśli ktoś życzy sobie ją już mieć u siebie -- może sobie wydrukować (załącznik).
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników witryny Michała Sternadela. Witryna Michała Sternadela nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.
|