Dzisiaj jak to już było planowane wyruszyłem na kolejny dzień zmagań z literaturą. Ponieważ zabrałem ze sobą zepsuty parasol, wróciłem się po inny, wsiadłem do pociągu, otworzyłem okienko i nagle przypomniałem sobie, że mój portfel z biletem leży na biurku...
-- "Super" -- zacząłem wyklinać tego, co wynalazł zapominalskich, a potem modliłem się, żeby do najbliższej stacji nie pokazał się konduktor... Jak zwykle, pokazał się w przeciągu 2 minut...
W ściemnianiu chyba poprawiłem się, publika szalała... czyli powiedziałem wprost, że bilet mam miesięczny i leży na biurku wraz z pieniędzmi i dokumentami. Miły pan konduktor powiedział, że mogę z nim jechać do Trzebini, potem jest wymiana. Ja oczywiście powiedziałem, że wysiądę w Krzeszowicach, bo przecież bez biletu nie będę jechał. Udało się.
Tym oto sposobem stałem się wagarowiczem. Ponieważ była godzina 7.23 miałem mnóstwo czasu na dostanie się z powrotem do Krakowa. Jechał pociąg, a ponieważ jestem uczciwym człowiekiem, podszedłem do konduktora i wyjaśniłem jak się ma cała sytuacja, powiedział, że mogę jechać, tylko muszę kupić bilet, bo on też ma kontrole, a jak nie kupię to wezwie policje i zapłacę jeszcze za to.
-- A wypchaj się pan -- stwierdziłem i... poszedłem na nogach.
Pierwszy kilometr przeszedł ciężko -- po torach, a po tym jak pociąg na mnie zatrąbił i jechał prosto na mnie, stwierdziłem, że przerzucę się jednak na ulicę. Doszedłem do miejsca z mapką i na moje sprawne oko i umysł, sprawdzający się w terenie pozwoliły mi wydedukować to zdanie: "ten odcinek na mapie wcale nie wygląda na taki długi" -- wykrzyknąłem prawie na głos i wyciągnąłem aparat, aby zrobić zdjęcie panoramiczne. Jako drogę wybrałem szosę 79, bo prowadziła prosto do celu. Po drodze mijałem sławne miejscowości, patrzę, na prawo 5 km do Balic...
--Nie -- pomyślałem -- nie będę przecież zwiedzał samolotów, lepiej pójdę przez Zabierzów i skręcę na Karniowice. Poszedłem prosto, a potem skręciłem przy kościele w Zabierzowie w lewo, aby zrobić zdjęcia w Dolince Będkowskiej. Gdy już z niej wracałem, zacząłem kuleć na skutek wytworzenia się na obu stopach odcisków, które teraz maczam w miednicy z wodą. Wróciłem na 15.04.
After-party: Ta krótka linia, którą tak bardzo polubiłem w czasie drogi, w linii prostej wynosi 22,3 km. Zahaczając o Karniowice należy doliczyć 4,5 km w jedną stronę, na moje błądzenie doliczę 1 km, żeby nie posądzono mnie, że się szlajałem. Odchyłkę od linii prostej szacuję na +5 km. W sumie: 37,3 km.
Przyjmuję komentarze typu:
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników witryny Michała Sternadela. Witryna Michała Sternadela nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.
|