Wczoraj po dłuższym czasie leżakowania i nudzenia się na balkonie, gdy przesiadłem się już za biurko, coś nie pozwoliło mi dłużej się nudzić. Do wyboru miałem, albo odpalić Inkscape albo GIMP... Wybór padł na poczciwego GIMP'a, ale coś nie szło. Stwierdziłem, że pewnie, gdy miałem jeszcze trochę mniej czasu (zazwyczaj, w czasie sesji) robiłem zapewne coś dla www. Nie myliłem się, miała to być kolejna edycja mojego portfolio. Wyglądała dość tajemniczo, czarno, pomarańczowo zielona... Stwierdziłem, że można ożywić ową grafikę, aby żyła. Pewna pani prosiła mnie o website, nie wiem, czy to aktualne, ale przynajmniej dobrze się bawiłem. W nocy, wszystko było już gotowe...