Już dawno nie zdarzyło mi się wrócić o godzinie szóstej do domu. Dawno już nie słyszałem śpiewu ptaków o poranku, nie czułem zapachu wschodu na spacerze... Dziś znów udało mi się jak kiedyś znikomo -- zaznać tego zaszczytu. Śpiew ptaków delikatnie wypełniał ciszę jaśniejącej nocy, kiedy w kominie zapalił się żar wiśniowo-miodowo-waniliowo-koniakowo-orzechowy... Słońce kierowało mną, abym trafił do domu, a powietrze pachniało nowością, jakby nigdy nie było używane... Warto było się nim zaciągnąć...