Modliłem się jak ostatni drań
O koniec, brak kontinuum czasowego.
Ale przypięty z dzwonkami do sań,
Przyszedł zwiastun roku nowego.
Chciałem ulżyć wszystkim,
Nie chciałem kolejnych dni.
Ty przyszedłeś,
-- pełno nowych win.
Czasem mogłem nie być tu,
Gdy na łące leżałem.
Czasem aż brakowało tchu,
Ale się nie zamartwiałem.
Teraz znów to samo, cały rok,
Dziś czuję się staro,
Nowy dzień co krok,
Znowu jestem ofiarą.
Jutro też pewnie będzie,
Jak dzień przed dniem.
Obudzę się we wstręcie,
Sluchając "Rien ne s'arrete".
Gdzieś na boku słychać jednak
Coś magicznego
-- trzeba leżeć na wznak,
Udając martwego.
Co to?
To serce moje gra.
Platków łez widzi sto,
Lecz wygląda jak ćma.