Większość z Was zapewne nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie proste jest spoglądanie w bardzo odległą przeszłość. Mało z tego -- większość z Was na pewno co najmniej kilka razy spoglądała w przeszłość. Nie pomyliłbym się wcale, że przeszłość to teraźniejszość, a teraźniejszość będzie w przyszłości...
Do czego zmierzam? Do nieba. Człowiek od wieków obserwuje ciała niebieskie zarówno w dzień jak i w nocy, przez znaczący czas nie zdawał sobie sprawy, że są one bardzo od nas odległe. Dzisiaj i przed kilkoma wiekami już wiemy, że najbliższą nas gwiazdą jest (niewidoczna okiem nieuzbrojonym) Proxima Centauri (4,22 lat świetlnych), a galaktyką jest wspaniała M31 (widzialna gołym okiem) w gwiazdozbiorze Andromedy (2,52 milionów lat świetlnych). Nie muszę chyba przypominać, że rok świetlny to odległość, jaką światło, biegnące z prędkością 299 792 458 m/s przebywa w 365 dni. Patrząc więc w niebo dzisiaj -- widzimy, jakie było kiedyś. Patrząc na sam kraniec wszechświata, w Głębokie Pole Hubble'a, lub Ultragłębokie Pole Hubble'a, (Już 20 lat teleskop Hubble'a jest na orbicie.) dowiadujemy się, co było około 13 miliardów lat temu, a więc kiedy to nie było ani nas, ani ziemi, ani naszego układu słonecznego. Czerwone gwiazdy, widoczne w Ultragłębokim Polu Hubble'a powstały prawdopodobnie zalednie 600 milionów lat po "Wielkim Wybuchu". Daje to trochę do myślenia, nawet geologom, którzy zwykli operować bardzo długimi przedziałami czasu, zaczynając od "4,6 miliardów lat temu"...
Jak więc dowiedzieć się, jak powstał układ słoneczny, słońce, planety, Ziemia, życie? Uzbroić się w dokładne przyrządy obserwacyjne i pomiarowe, przemieścić na bardzo dużą odległość od Ziemi oraz zacząć obserwacje w naszym kierunku.
Moje rozważania mają sens jedynie wtedy, gdy czas przyjmujemy jako wartość stałą dla każdego punktu we wszechświecie (nie zawsze tak jest, jak choćby w czarnych dziurach, na obiektach, poruszających się bardzo szybko, w mniejszej grawitacji...), ale nikt nigdy przecież nie zabronił stawiać hipotez, zwłaszcza wtedy, gdy w sposób logiczny udaje się przedstawić jako taki dowód.
Pech jednak jest taki, że na chwilę obecną nie posiadamy technologii, umożliwiających poruszać się bardzo szybko oraz dokładnych przyrządów obserwacyjnych i pomiarowych. Ponadto, niestety, aby zaobserwować Ziemię w tak odległej przeszłości potrzeba by było przemieścić się na znaczną odległość z prędkością większą od prędkości światła, a wydaje się to na tyle abstrakcyjne, że chyba niemożliwe (chyba, że rozważania przeniesiemy na fenomem czarnych dziur, które niejako mogłyby w podróżach tych pomóc, rozgniatając przy okazji każdą pojedynczą cząsteczkę aparatów pomiarowych). Być może, ktoś, odległy o 4,6 miliarda i jeszcze trochę lat świetlnych od nas, dysponuje już na tyle zaawansowaną technologią, aby obserwować dokładnie tak odległe obiekty, aby 8 milionów lat później spoglądać na pierwsze żywe organizmy, które pojawiały się wówczas na naszej planecie. Być może był tak uprzejmy i wysłał nam wiadomość falami radiowymi lub świetlnymi, które dotrą tutaj za kolejne 4,6 miliarda lat.
I żeby nie posądzono mnie o jakieś naukowe wywody, napiszę, że do przemyśleń takich prawo ma każdy, nie koniecznie muszą mieć one pokrycie we współczesnych teoriach naukowych.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników witryny Michała Sternadela. Witryna Michała Sternadela nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.
|