Wczoraj przyszła paczka do biura. Wywołała nie lada zamieszanie... 60 kilogramów, brak faktury, kurierzy czekali, zapowiedzieli, że nie wnoszą paczek. Udało się dotaszczyć przesyłkę na górę. Zaopatrzony w kuchenny nóż, zacząłem skrawać wpierw folię, następnie brązową taśmę klejącą, a potem w końcu tekturowe pudełka, w których znalazło się około sześć metrów bieżących odstresowywacza biurowego, czyli folii bąbelkowej, która strzela kojąco, przy naciśnięciu na kolejny bąbelek. W folii jednej paczki znajdował się Dell PowerEdge 1750. W drugiej paczce czekał na światłość Dell PowerEdge 2850. Dziewczyny nieomal mnie wypędziły z tym pierwszym "odkurzaczem", więc starałem się w miarę szybko skompilować jądro, aby wynieść serwer do szafy. W trzy godziny wstępnie skonfigurowany Andradite szumiał już sobie w ciszy, rozmawiając tylko ze mną. Dziewczyny wyszły, ja siedziałem. Zapowiedziałem im rano, że dzisiaj PE 2850 zajmie miejsce PE 1750 i tak też rzeczywiście się stało. Szumiał trochę ciszej, kiedy przyjmował dawkę konkretnego systemu operacyjnego i nazwał się Katoite. Po czterech godzinach odpaliłem Andradite i obydwa już komunikowały się za sobą... Jutro schowam je do szafy, a sam pozostanę bardziej nakręcony niż wszyscy ci, którzy to czytają.