Z perspektywy czasu każdy "dokonany" wybór okazuje się zły, nawet, kiedy był kiedyś najlepszym z możliwych, kiedy w przeszłości wszelakie argumenty, cechujące daną czynność, rzecz lub akcję, przemawiały na "TAK". Czas bowiem z uporem kropli wody drąży meandry umysłu, nie pozwalając przywyknąć niekiedy do zmian, niekiedy do stagnacji. Czas napędza sensory, wyobraźnię, kreuje równoległe życia, uzależnione od innych decyzji, gdzie odnajdujemy siebie w innej roli, w superlatywach, owianych sukcesem i szczerymi uśmiechami.
Jakie to wszystko małostkowe - stwierdzę bezzasadnie, wynurzając się z głębin moich własnych rozmyślań, po czym wrócę do nich z niesmakiem, etycznie czując popchnięcie tłoka, aby wciąż w tym trwać. I choć człowiek uwolnić chciałby się od suchych analiz, nie idących logicznie, krok za krokiem w stronę rozwiązań, jego uformowana już część przypięta łańcuchem w okowy przeszłości nie pozwala na nałożenie klapek na oczy. Gąbczasta struktura już dawno pozamieniała się w trociny.
Jeżeli jednak już podejdzie się z powiększającym szkłem w okolice aktu dokonywania wyboru, zazwyczaj zauważy się, że wybór już sam dokonał się, bez naszej świadomej wiedzy. W realiach świata bowiem, jednostka, aby przetrwać w światowych realiach, musi wybierać z przymusu, czasem to pasuje, częściej jednak nie. Dwie równoważne wartości do wyboru nigdy nie będą miały takiej samej wartości, co przed wybraniem. Sama bowiem możliwość wybierania wprowadza na przedmiotach wyboru pewnego rodzaju nadgnicie, z czasem przedmiot niewybrany okaże się bardziej wartościowy, bardziej słuszny, z czasem każdy podjęty wybór staje się zły. Przepisem na słuszny wybór jest nieposiadanie prawa wyboru lub zaprzestanie kreacji alter ego w nieistniejących realiach świata.
Wybrałem ostatnio źle - wiem to na pewno, wiem, że mój wybór nie zgnił wcale z powodu czasu (czasem też tak bywa), i tym razem bez wątpienia czuję się oszukany przez samego siebie. Za pokutę pozostanie mi obcowanie z moją głupotą do końca moich dni, trwanie w nastroju rozterek, naleciałym jeszcze ze stanu młodości, z którego to nigdy nie chciałem być uleczony. Pozostaje mi czekać na możliwość wykonania kolejnego wyboru, obiecuję sam sobie, nie wierząc w siebie samego, że tym razem nie będzie on podyktowany otaczającym światem, a jedynie chęcią zmian czegoś na lepsze.