Żeby ludziom żyło się lepiej, ludzie wynaleźli programy antywirusowe... Kiedyś te programy były fajne, działały, wykrywały wirusy oraz je usuwały. Teraz... Może i wykrywają, krzyczą i proszą o pieniądze za licencje. Może to wirusy się zmieniły... Kiedyś, gdy miało się wirusa, system nie funkcjonował prawidłowo, teraz, gdy ma się wirusa -- system działa tak jak normalny system, trzeba mieć zainstalowanego antywirusa, aby system przestał funkcjonować prawidłowo...
W pracy jak zwykle harmider wirusowy -- dwa serwery NetWare, dziesiątki stanowisk na Windows i masa nieodpowiedzialnych użytkowników. Wystarczy, że ktoś z uprawnieniami większymi od kogoś zaloguje się na komputerze kogoś, aby cały serwer NetWare rozesłał już wszędzie to, co ma. OK -- powiecie, są przecież antywirusy pod NetWare. Wiem, nawet dobre są, ale pieniędzy na nie nie dostanę. Dzisiaj więc zalogowałem się na adminie i zapuściłem permanentne skanowanie wersją 30-dniową pewnego antywirusa pliki serwera. Gdy wychodziłem, pasek stanął na 25%. Dla mnie skanowanie jednym, nieznanym antywirusem to za mało... Ponieważ nie ma CLAMAV dla tej platformy, przekompilowałem jądro z obsługą ncpfs, zainstalowałem ncpfs oraz podmontowałem zasoby NetWare:
ncpmount -S server -A adres_ip -U admin -b -s -C /mnt/netware,
bo jedynie przez UDP oraz wymuszając bindery byłem w stanie podmontować wolumeny z wersji 6.0. Teraz już tylko clamscan i czekać.